Najnowsze wpisy, strona 3


mar 13 2005 "w oczach Twoich jak na trawie spoczywam,chwytam...
Komentarze: 11

sama nie wiem jak jest. napewno tak jak nie było jeszcze. zaczynam czuć, że powinnam wszystko przewartościować. po raz kolejny powtarzam, że zdecydowanie żądam wiosny. wpominam to nieruchome spojrzenie...tak pełne...powinnam czuć się niezmiernie szczęśliwa.jak zwykle wszystko komplikuje...obawy...ale może rzeczywiście..moze nie powinnam o tym myśleć.może wreszcie zgodzę się z tymi wszystkimi osobami, które mówią mi "żyj!"

sensitive_soul : :
mar 09 2005 "płonącymi oczami mówimy do siebie rzeczy...
Komentarze: 10

czuje się pijana psychicznie. pijana niewyobrażalnością i nieprzytomna od cudownej czułości. zapomniałam róży. czas płynie. a ja nie wiem bo nie czuje. nic nie czuje. i wszystko.

sensitive_soul : :
mar 05 2005 "Kocham Cię. Przecież mnie nienawidzisz....
Komentarze: 11

wszystko mi się znów rozsypuje. powoli czuje, że nic nie wiem.idiotyczne- ale wmawiam sobie, że to z powodu zimy. zakwitną mlecze a ja przekonam się, że to złudzenie. był spokój. nie ma. jest niepokój. ostatnia żelka. wczoraj zdecydowanie to była zła piosenka. powrót był jednak zły? "i spojrzeć prosto w słońce..."musze sobie powtarzać. słońce, słońce, słońce - jest! zawsze! tylko czemu nic nie jest takie proste i poukładne?

sensitive_soul : :
mar 01 2005 "Nie ma smutku i nie ma łez Spokojnie czekam...
Komentarze: 6

marzec.wiosna? oby jak najprędzej...błękit nieba, słońce i zielono- żółte trawniki. biedronki i motyle. i uśmiechnięta Agatka=] marzec to zawsze taki dziwny miesiąc.

 

wczoraj minął rok. wrócę. teraz mogę- teraz to już bezpieczne. zresztą to tylko taki połowiczny powrót.. i symboliczny. bo tak będzie ładnie. żebym sama przed sobą nie wyszła na...zresztą nie wiem jak to określić. to przecież jest normalne- ale czuje "wyrzuty sumienia"(całkowicie złe określenie ale inne nie przychodzi mi do głowy), że (wiem- bardzej pretensje) tak nagle, po prostu potrafiłam kogoś zmieszać z tłumem. długo mi sie nie udawało- ale jadnak. tak po prostu. był on a są oni. jacyś tam ludzie. obojętni... więc wróce by powiedziec sobie"a widzisz?wróciłaś, umiesz wrócić tak by nie zostać, wróciłaś żeby..." o chyba jakaś osobliwość- wyrzucać sobie, że umiało się zatrzeć coś tak wyostrzonego, zrobić to tak nagle po długim czasie, bo przedtem się nie umiało...dużo jest we mnie tego typu zupełnie nielogicznych, niezroumianych przeze mnie samą przekonań, zasad, wewnętrznych nakazów, uczuć. tak więc rok. a czy ten dzień był tak bardzo znaczący rzeczywiście? chyba jednak tak. stworzył obaraz czegoś zupełnie nowego. pierwszy raz wtedy czułam, że to może jednak sen. on po raz kolejny zburzył wszystko. choć nigdy chyba tak dużo. tak bardzo żałowałam...nie żałuje już niczego. niczego związanego z nim i niczego w ogóle. przynajmniej niczego co zrobiłam czy czułam. mogę mieć tylko żal do siebie, że czegoś się bałam, że nie zrobiłam a gdybym zrobiła...nie.żalu też nie będę miała. ale nie o tym miałam pisać. teraz chyba ianczej bym to wszystko przyjęła. teraz wszytsko jest inaczej. wierze co innego. wiem to czego nie wiedziałam. widze to na co przedtem byłam ślepa. dlaczego akurat pisze o nim opierając się o ten dzień? może dlatego, że pierwszy raz sie tak wtedy czułam? i ostatni jak narazie. może dlatego, że ta 1 rozmowa nawiązywała do tych kilku miesięcy? bo stawiała wszytsko w innym świetle? bo zaczęłam tak żałować? bo zmieniła dużo? bo...a jednak jest dużo powodów. teraz- gdy czas zatar kontury, wymazał z pamięci istotne wtedy drobnostki, sprawił, że nie pamiętam tamtejszych uczuć czy odczuć- na myśl o tym uśmiecham się. lekko ironicznie mysląc o sobie i tym jak to traktowałam.  trochę z żalem i złością gdy myśle o nim. nie mam prawa(a może mam jednak?) mieć jakich kolwiek pretensji, myśleć o nim w kontekscie tego czy czegokolwiek, negatywnie. a jednak jest we mnie coś co sprawia, że...w końcu 1,5 roku tak po prostu nie znika. przeszłość ma "moc"...stracony czas? napewno coś to wniosło. teraz to co było jest nieistotne. nie żyje tym, nie potrzebuje tych wspomnien i niemalże ich nie mam. ale to jednak było 1,5 roku. z innej strony rok. bo te pół roku już rozumiałam. ale to już wszystko zawiera się tu. od września.

 

potrfię przekreślić za 1 słowo. bo mi się nie podoba. a wiele słów mi się nie podoba. wystarczy go użyć... a dla mnie to ma ogromną siłę. moje niektóre poglądy itd.są naprawdę chore.

 

dziś jestem cały dzień zła, acz usmeichnięta. ale wczoraj by to ianczej wyglądało.

 

wróciłam, ładnie Julciu, prawda? możesz znów zapomnieć.

sensitive_soul : :
lut 22 2005 "nawet w niebieskich bazgrołach, przy odrobinie...
Komentarze: 8

jem żelki.to chyba już nałóg.mmm...

uśmiech.uśmiech.uśmiech."I belive I can fly"...fruwam.sama z siebie poruszając się tancznym krokiem- z usmiechem- sprzątam...anomalia juliowe...zdecydowanie! czy..to on?

zauważyłam, że często podchodzę do lustra i patrzę sobie w oczy.nie rozumiem.

czekam na wiosnę.śnieg zdecydowanie nie przynosi nic dobrego. gdy jest słońce, zielona trawa, kolorowe łąki(pozwole sobie nazwać tak to coś niespercyzowanego co jest duże, pokryte trawą i kwiatami i znajduje się w łodzi w róznych miejscach), śpiew ptaków, motyle i upojny zapach akcji, czeremchy, dzikich wisni itp...jak można pozostać bez uśmiechu?

dzisiejszy pobyt w herbaciarni i późniejszy spacer przez pół łodzi był niezmiernie...brak mi słowa...niezmiernie miły.

no i jak tu się nie uśmiechać? (a gdy zakwitną mlecze..)

sensitive_soul : :