kolejny powrót.niby.do czego tak właściwie?w pojęciu ogólnym- tu.w pojęciu właściwym- do siebie. do szczerości i wnętrza. do siebie gołej. a i tak pokrytej cienką niewidoczną ale świadomą tkaniną duszącej roli. było i będzie. póki co tu jestem.wróce do całej reszty...kiedyś tam.
czy z tego całego chaosu wszechogarnijącego potrafie coś wyłapać? bo jest chaos a w chaosie chaos. a słońca nadal mało. to wszystko co jest jakiś sens ma. pozbieram i zbuduje. tylko co budować?
całe moje rozerwanie jest jakieś absurdalne.słucham"nic naprawdę nic nie pomoże jeśli ty nie pomożesz dziś miłości".myśl jedna. przecież pożądania czystego nie łaczy się z uczuciem. o miłości nie myśle bo to słowo za duże i nie dla mnie. to cholerne pożądanie- bo to pożądanie przecież- plącze mi się z tą tęsknotą, pijąnością, zaślepieniem, uczuciem(?) i pożadaniem innym. wiem i nie wiem. było i jest. a może było, jest i jest. wracać nie chce- nie ma do czego. chce.wiem czego chce. i drugi on co jest. też wiem czego chce. więcej chce. mocniej? niedługo chyba zacznę krzyczeć coś czego zdecydowanie nie powinnam. cholerne pragnienia. a ten 1?tylko jedno mi pozostaje ale tego zrobić nie mogę.nie mogę?
i stworzę coś co będzie piękne. tak piękne i idealne,że mdłe pewnie i na tym się skończy. tworzyć nie tworzyć...a już maj jest i rok mija za dni kilkanaście. maj- a póki co pragnienie ciała we mnie a nie mlecze, trawa, czeremcha i bzy. całować,gryźć, lizać.a gdzie to moje niebo błękitne i zapach kwiatów upojny? no i napisałam do końca.nie powinnam chyba.