Komentarze: 11
już mnie to irytuje.uczestnicze"w życiu" biernie.żadnych zdecydowanych barw.wszystko szybko mija obok. a ja stoje, próbuje coś uchwycić, zaraz kolejne...i to znika gdzies w tym wirze. za szybko. nic co mogłby nadać kolor, sprawić bym utrwaliła, zapamietała, uczestniczyła.nie tak, że nic się nie dzieje. bo ciągle coś nowego, ale...i tak to uczucie bycia poza.moze taka pora roku.w koncu ten stan już dosyć długo mnie dotyczy. meczy mnie to. idę ulicą, ciemno, tylko swiatło latarni i to z okien wieżowców.wdycham głęboko zimne powietrze, by czuć,że jestem...często..ale to tylko chwila. i jeszcze ten uśmiech i oczy. chwilowa rzeczywistosc i bycie w zyciu. brzmi..dość dziwnie chyba.
podobno wykończam nerwowo. i nie wiadomo kogo w rezulacie wykoncze najpierw:innych czy siebie.ciekawe pytanie...zawsze mozna mnie zostawic.mowi,że wykoncze a nie zostawia.hmm...