aż się dziwie swojej stanowczości.pewnie tymaczosowa.ja zwykle.narazie trwam w tym.nie bo i tak to nie ma przyszłosci.skoro nie stac mnie na nic-ale to zupełnie na nic...to nie.przeczekam to.marzenia dla marzeń.choć nie wiem czy to można nazwac marzeniami.od tej Bridget za duzo o tym myśle.kiedyś minie.niech sobie bedzie.niech to żyje we mnie.lub obok mnie.i tak jest śmech.
zaczynam myśleć,że on rzecywiście...że aż w takim stopniu...że tak bardzo...że on może rzeczywiscie myśli,że mnie...
"spójrz na nas.ja jestem zamrożony, Ty nie żyjesz..a ja Cie kocham.- To mamy kłopot(uśmiech)" to mnie...urzekło,że tak to nazwe.zapadło w pamięć.od razu."każda chwila jest szansą by wszystko odmienić"-każda.jedna myśl.nic nie znaczaca.znaczaca wszytsko.wszytsko zmienia.cos tak...ulotnego.taka mgiełka.a potem już tylko słońce.
nie rozumeim swojego stanu.nie umiem płakac nad tym.uzalać się.nie umiem sie dołować.rozpaczać.użalać się.przez pół dnia tylko śmiech.nie pusty.szczery.mój.z serca.2 poł...to mysli.zimna ocena siebie.z usmiechem.ale to jest...taki jakby spokój...i tylko mysli...i mysli...i pytania bez odpowiedzi.ale nie umiem byc smutna.nie rozuemiem tego.
ostatnio pomyślałam,że teraźniejszośc jest przeszłoscią przyszłosci.mam racje?
i tak dobrze mi ze sobą."kobieta, która nie może być brzydka nie jest piękna"
Asiu uwielbiam Cie jak nigdy.będzie dobrze.bo musi być.=*