Archiwum marzec 2005, strona 1


mar 01 2005 "Nie ma smutku i nie ma łez Spokojnie czekam...
Komentarze: 6

marzec.wiosna? oby jak najprędzej...błękit nieba, słońce i zielono- żółte trawniki. biedronki i motyle. i uśmiechnięta Agatka=] marzec to zawsze taki dziwny miesiąc.

 

wczoraj minął rok. wrócę. teraz mogę- teraz to już bezpieczne. zresztą to tylko taki połowiczny powrót.. i symboliczny. bo tak będzie ładnie. żebym sama przed sobą nie wyszła na...zresztą nie wiem jak to określić. to przecież jest normalne- ale czuje "wyrzuty sumienia"(całkowicie złe określenie ale inne nie przychodzi mi do głowy), że (wiem- bardzej pretensje) tak nagle, po prostu potrafiłam kogoś zmieszać z tłumem. długo mi sie nie udawało- ale jadnak. tak po prostu. był on a są oni. jacyś tam ludzie. obojętni... więc wróce by powiedziec sobie"a widzisz?wróciłaś, umiesz wrócić tak by nie zostać, wróciłaś żeby..." o chyba jakaś osobliwość- wyrzucać sobie, że umiało się zatrzeć coś tak wyostrzonego, zrobić to tak nagle po długim czasie, bo przedtem się nie umiało...dużo jest we mnie tego typu zupełnie nielogicznych, niezroumianych przeze mnie samą przekonań, zasad, wewnętrznych nakazów, uczuć. tak więc rok. a czy ten dzień był tak bardzo znaczący rzeczywiście? chyba jednak tak. stworzył obaraz czegoś zupełnie nowego. pierwszy raz wtedy czułam, że to może jednak sen. on po raz kolejny zburzył wszystko. choć nigdy chyba tak dużo. tak bardzo żałowałam...nie żałuje już niczego. niczego związanego z nim i niczego w ogóle. przynajmniej niczego co zrobiłam czy czułam. mogę mieć tylko żal do siebie, że czegoś się bałam, że nie zrobiłam a gdybym zrobiła...nie.żalu też nie będę miała. ale nie o tym miałam pisać. teraz chyba ianczej bym to wszystko przyjęła. teraz wszytsko jest inaczej. wierze co innego. wiem to czego nie wiedziałam. widze to na co przedtem byłam ślepa. dlaczego akurat pisze o nim opierając się o ten dzień? może dlatego, że pierwszy raz sie tak wtedy czułam? i ostatni jak narazie. może dlatego, że ta 1 rozmowa nawiązywała do tych kilku miesięcy? bo stawiała wszytsko w innym świetle? bo zaczęłam tak żałować? bo zmieniła dużo? bo...a jednak jest dużo powodów. teraz- gdy czas zatar kontury, wymazał z pamięci istotne wtedy drobnostki, sprawił, że nie pamiętam tamtejszych uczuć czy odczuć- na myśl o tym uśmiecham się. lekko ironicznie mysląc o sobie i tym jak to traktowałam.  trochę z żalem i złością gdy myśle o nim. nie mam prawa(a może mam jednak?) mieć jakich kolwiek pretensji, myśleć o nim w kontekscie tego czy czegokolwiek, negatywnie. a jednak jest we mnie coś co sprawia, że...w końcu 1,5 roku tak po prostu nie znika. przeszłość ma "moc"...stracony czas? napewno coś to wniosło. teraz to co było jest nieistotne. nie żyje tym, nie potrzebuje tych wspomnien i niemalże ich nie mam. ale to jednak było 1,5 roku. z innej strony rok. bo te pół roku już rozumiałam. ale to już wszystko zawiera się tu. od września.

 

potrfię przekreślić za 1 słowo. bo mi się nie podoba. a wiele słów mi się nie podoba. wystarczy go użyć... a dla mnie to ma ogromną siłę. moje niektóre poglądy itd.są naprawdę chore.

 

dziś jestem cały dzień zła, acz usmeichnięta. ale wczoraj by to ianczej wyglądało.

 

wróciłam, ładnie Julciu, prawda? możesz znów zapomnieć.

sensitive_soul : :