lis 18 2004

w rzece myśli


Komentarze: 2

byłam pewna,że to dziś pół roku.że 1 dnia zabrakło.ale jednak nie.jednak 2.duża różnica?nie wiem.ale to cały 1 dzień.a wtedy jak zawsze nie miałam pojecia.nie wiedziałam.ale czy ktos może wiedziec co przyniesie mu przyszłośc?ale jednak 2 dni.ach,daty.ja ciagle tylko daty.miesiac,rok,poł...nie wiem skad to.zaczełam głośno słuchać muzyki.niebywałe.nigdy tego nie lubiłam.teraz-jak najgłośniej.głównie"misie"mnie uspokajają.łatwiej sie myśli.więc.jestem zależna.ja,niezależna od nikogo,od, której był zależny- jestem zależna.jednak chyba jest tak jak przypuszczałam.ja byłam ruiną, w kawałkach.a on mnie odbudował,złożył.sobą.jesli jego jest mniej to ja znów jestem bez czegos co łaczy ze soba te kawałki.a bez tego znów powoli przestane być całością.może myśle zbyt pochopnie.ale wczoraj było mi chyba źle 1 raz od 3 miesiecy.dzis chciałam to manifestować cała sobą.ale...jest dobrze.jednoczesnie jest źle.nie ma zadych łez, załamań itp.tego się chyba oduczyłam.jest tylko taki...niepokój i..może trochę złości.nie wiem na co,na kogo.chciałaby, sprecywowac myśli i je uporządkować.ale ich jest tyle,że sie w nich gubie.tzn.może inaczej.gubie niektóre na drodze do spokoju.wypadają jedna po 2.a nawet nie mogę sie cofnąc by je podnieśc.a jeśli to zrobię to jednoczescie wypadają kolejne...i to przez to, że nie zdążyłam...jakby to..nie zdążyłam przebrać się w inną siebie.w tą prawdziwszą.choć...czy ja wiem.w tą...trudniejszą ale...bardziej...inaczej.w tą, która jestem tu.czyli w tą...tą wewnętrzną...tą...nie umiem tego nazwać.i jeszcze co najmniej 1 powód.czas, miejsce.no...myśli też.chyba po części straciłam umiejętnośc rozmawiania z niektórymi.miałam to nadrobić.te pół przepadłe znajomości.i co?teraz w ogóle przestałam z niektórymi rozmawiać.są coraz dalej.nie chcę tak.chyba.teraz poświęcam czas tylko 4 osobom.tzn ten czas, o którym tu pisze.przedtem jakoś umiałam ggo dzielić między, może nie wszytskich ale większośc.przerwa,gadu tel.,es.teraz przerwa jest dla tych 4 os.,tel.dla 2, czasem 3,kom...no to by podlegało dyskusji-ale majac na mysli te konkretne osoby to...hm...w ogóle,gadu...prawie mnie nie ma.tzn.moze i"jestem"ale niewidoczna,widoczna raz na 2 tygodnie.bo nie mam ochoty z kimim rozmawiac.a jak napisze do mnie ktos kogo nie znam...to juz w ogole.nie mam ochoty rozmawiac.nie mam.skad to sie wzieło?chyba mam tak od tej całej zmiany.moze to pozaostałośc po tym co było wczesniej, po tym zanikajacym kontakcie z rzeczywistoscia-a wiec i z innymi.jestem chyba w mgle.przysłania mi wszystko.stoje nad rzeką myśli,a może raczej w tej rzeczece i nie mogę się z niej wydostać.wpadłam w wir.w dodatku nie widze co jest na 2 brzegu.wysnuwam tylko jakies przypuszczenia.błędne i może prawidłowe.może jestem w takim stanie jak kiedyś, ale teraz inaczej to oddczuwam?ze spokojem, choć spokojna wcale nie jestem,ale nie histeryzuje-jak kiedyś.nie wiem czy nadal chce, zeby wszyscy to widzieli,zeby mi pomagali.pomóc mozna sobie tylko kazdy osobiscie.choc nie.on mnie skleił i mi pomógł.wiec nie.z pomoca tez mozna.inaczej.samemu przy czyjejs pomocy.hmm..chyba zaprzeczam samej sobie. bywa...nadal mam ochote krzyczeć"widze mgłe!niech ktoś mi powie co tam jest na tym 2 brzegu!!!"i chyba krzycze cała sobą...jednoczesnie wiem, że mam siebie i to ja sobie ze soba poradze.a nie ktos inny.bo to ja to czuje, ja to myśle i tylko ja mam do tego dostęp.tylko ja mogę pokonać siebie.a jednak krzycze...moze dlatego,że ja wszystkim radze, myśle nad ich problemami, tłumacze, widze ich krzyk, a mojego nie widzi nikt.jak czesc z siebie wykrzycze to nikt i tak nie rozumie.jedoczesnie ja wiem,że nie zrozumie.wiec po co krzycze?po co chce zeby nni ten krzyk widzieli?jesli wiem,ze go nie zrozumieją, a ja nawet nie daje do siebie dostępu...krzycze"spójrzcie!zrozumcie!"krzycząc"i tak nie zrozumiecie...nie dam dostępu do siebie!"no tak.ciagle jestem pełna sprzeczności.kilka osób w 1.w kazdej inne cechy.jakich cech nie mam w ogole?ostatnio poprosiałam o stwierdzenie jaka jestem.moze tylko wypisze sprzecznosci:spokojna-żywa i niespokojna, śmiała,odważna i pewna siebie-nieśmiała i lękliwa ,pewna-niepewna, pesymistka i zatroskana - wesoła i  zadowolona, towarzyska i lgnie do ludzi- izolująca,dystansująca się i wyobcowana, poświęcająca się, życzliwa, słuchacz- obojętna,chaotyczna- perfekcjonistka...dalej? same sprzecznosci...moze dlatego jestem trudna.bo moze mając taki zasób cech i taką ilośc samych siebie nie wiadomo jaka jestem naprawde, nie mozna byc pewnym czego można się po mnie spodziewac...bo nie wiadomo, która Julia przeze mnie przemówi.ale jest jakas ta właściwa.tak mi się wydaje.ta właściwa to jest ta stąd.hm...a moze jednak ta 2 też jest właściwa?bo sa 2 główne.i inne podrzędne.i może te 2 główne są właściwe?chyba  tak.zrobiło mi się lepiej.jak to napisałam wszytsko.jakoś...uspokoiłam się.tak.jest lepiej.jakbym nadal stała w rzece ale juz nie w wirze tylko tak spokojnie...słońce nadal jest.we mnie.i nawet ta mgła jest oświetlona.zaczynam widziec swoje odbicie w tej rzece.pomimo mgły.oświetlone.no, juz jest dobrze.teraz tylko myśli, a czas pokaże swoje.

sensitive_soul : :
19 listopada 2004, 15:47
Ja uwielbiam słuchać głośno muzy, to mnie strasznie uspokaja.
18 listopada 2004, 21:25
niktore a raczej wiekszosc Twoich przemyslen.. to tak jak odbicie moich.. no coż.. bywa jakos daz rade sie uporac ze swoimi problemami.. albo inaczej.. z rozsterkami ktore Cie gnebią.. pozdrawiam :)

Dodaj komentarz