coś o tym co nigdy niespełnione
Komentarze: 13
z każdym dniem coraz wyraźniej zdaje sobie sprawe, że marzenia pozostaną tylko marzeniami.beda tylko tym jakims zarysem gdzies tam w mojej swiadomosci.i tyle.cos jak takie nasiono, które nigdy nie wyrosło bo brakowło mu wody, słońca itd.marzenia można przyrównać do kwiatu...a mój kwiat nigdy nie wyrośnie...i z kazdym dniem mam coraz wieksze watpliwosci czy w ogóle chciałbym zeby wyrósł.i myśle, że to po prostu nie możliwe, bo to nie ten świat. w końcu orchidea nie wyrośnie np.na Syberi(=P)...marzenia coraz bardziej odległe.chyba nawet mam całkowitą pewność, że to nieralne pod każdym względem i z każdego powodu.ale nie mam najmniejszego zamiaru płakać z tego powodu,a tym bardziej popadac w jakies dziwne stany załamania i nieporadności.w żadnym wypadku.śmieje sie.nawet przez łzy.ale moje łzy jesli już są, to są wywołane czymś zupelenie innym.po co płakać z tego powodu?ten kwiat potrzebuje wody ale nie takiej jak łzy, ona jest za słona=) a uśmiech?to przeciez słońce...ale samo słońce nie wystarczy.ale sie uśmeicham.bo ono wysuszy ten niewyrosniety kwiat.i w koncu to marzenie sie rozkruszy.ale usmiech zostanie.i świdomość, że przeżyłam ten czas szczesliwa.tak własnie pomyslałam.czy mam racje w tym co napisałam?
Opadły kwiat
Wrócił na gałąź?
To był motyl.
Dodaj komentarz